Główny wątek rozdziału: Oprócz felietonu Awarskiego, garść linków dot.krętaczy i zdrad w pałacu prezydenckim na niekorzyść RP
5. Kliknij tutaj
4. Kliknij tutaj
Ciekawostki z FB

3. Kliknij tutaj R. Giertych ZAMACH STANU – komentarz
2. Kliknij tutaj – Nawrocki i Cenckiewicz próbują szantażować środowisko byłych funkcjonariuszy WSI. Szwejgiert, Piński
1. Kliknij tutaj – Zdrada i hańba Nawrockiego. Kompromitacja Polski. Major wywiadu w stanie spoczynku Robert Cheda
Tekst felietonu i reperkusje nadchodzących dni… Będzie się działo…
ZMIANA WARTY PRZY KORYCIE…
Dużo goryczy będzie w tym felietonie, więcej niż zwykle. Ale też dotyczyć on będzie głównie PO, a nie PIS-dzielców, którym poświęcone są niemal wszystkie moje teksty. A krytyka partii, którą od wielu lat się wspiera i z którą w wielu sprawach się identyfikowało, nigdy nie jest ani przyjemna, ani łatwa. Ale wychodzę z założenia, że jeśli mamy jakoś zablokować Kaczyńskiemu powrót do władzy za 2 lata, to musimy już dziś wymusić na partiach koalicyjnych jakieś szybkie i fundamentalne zmiany. Powtarzam – fundamentalne! I to zmiany nie tylko w sposobie ich działania, ale być może przede wszystkim w ich mentalności i stosunku do własnych wyborców. A my mamy praktycznie tylko jedną możliwość zmuszania do czegokolwiek partii i polityków, na których głosujemy. Możemy to osiągnąć tylko krytyką, wytykaniem błędów oraz szantażem, że jeśli nie zastosują się do naszych oczekiwań, to my w przyszłości po prostu już więcej głosu na nich nie oddamy. I ten felieton, podobnie jak mój poprzedni tekst, jest taką kolejną próbą uświadomienia politykom PO, że naprawdę nie mają już wiele czasu na dokonanie rachunku sumienia, głęboką refleksję i radykalną metamorfozę. Tu nie chodzi o taką czy inną rekonstrukcję rządu! Tylko o to, by do głów setek najważniejszych polityków PO w końcu dotarło, że jeśli teraz stracą poparcie wielu swoich wiernych wyborców, to nie odzyskają go już nigdy.
Zapowiedziałem ostatnio, że rozpocznę swój kolejny felieton od wątku upolitycznienia władz spółek SP. Już dawno przestał to być temat „tylko” kontrowersyjny lub bulwersujący. Dziś jest to już skandal i kompromitacja. Właśnie stosunek polityków PO do odpolitycznienia spółek stał się prawdziwym testem na ich uczciwość, odpowiedzialność za państwo, wiarygodność i wolę dotrzymywania obietnic wyborczych! Ja osobiście, gdy widzę, jak ochoczo (wraz z PSL-owcami) zastąpili oni PIS-dzielców na setkach intratnych stanowisk we władzach tych spółek, czuję nie tylko wściekłość i zażenowanie. Czuję się wręcz upokorzony, tak jakby mi cała PO napluła w twarz! Politycy PO sami dostarczają argumentów tym, którzy twierdzą, że PO i PIS niewiele się różnią, przynajmniej jeśli chodzi o bezpardonową walkę o stołki i pęd do koryta. Gdy chodzi o kwestie światopoglądowe, ustroju państwa, przynależności do UE, sądownictwa lub praworządności, chętnie pozują na twardych antypisowców. Ale już gdy chodzi o budowanie własnych karier lub osobiste korzyści materialne, setki polityków i działaczy PO niczym nie różnią się od PIS-dzielców i zachłannych kmiotów z PSL-u. I szczytem naiwności, głupoty i bezczelności jest ich wiara, że wyborcy tego nie dostrzegają lub że to akceptują!
A przecież oczyszczenie władz spółek SP z politycznych nominatów i zastąpienie ich bezpartyjnymi fachowcami było jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych PO! A potem zostało także zapisane w umowie koalicyjnej, czyli już po wyborach w 2023 r. Hołownia ze swoją partią niewiele dobrego dla Polski zrobili w ostatnich kilkunastu miesiącach, ale przynajmniej starają się spełnić tę obietnicę. Może ich projekt „ustawy antykuwetowej” nie był idealny, ale był to z pewnością ważny krok w dobrym kierunku. Może trzeba było w tym projekcie to i owo poprawić, ale jego merytoryczny rdzeń – koniec z zatrudnianiem w spółkach SP na podstawie legitymacji partyjnej i różnych koneksji – był ze wszech miar właściwy i konieczny! Tego wymaga i sprawiedliwość społeczna, i autorytet władzy, która twierdzi, że w swoim rządzeniu państwem kieruje się zasadami demokracji, transparentności i uczciwości! Władzy, która przez 8 lat „dobrej zmiany” co rusz wytykała PIS-dzielcom ich zachłanność na intratne posady, nepotyzm, kolesiostwo i polityczny klientelizm.
W projekcie ustawy był m.in. zapis o zakazie zasiadania we władzach spółek członków partii politycznych, a także przekazywania przez członków władz spółek części swojego wynagrodzenia na partie polityczne. Był również zapis, w myśl którego byli parlamentarzyści, którzy przestali zasiadać w Sejmie i Senacie, przez kolejny rok nie mogą wchodzić w skład rad nadzorczych spółek SP. A pierwotnie ten okres karencji wynosił 5 lat i została znacząco złagodzony! Był też zapis o wprowadzeniu czytelnych, przejrzystych zasad w organizowanych konkursach oraz konieczności podawania do publicznej wiadomości wysokości wynagrodzenia członków władz spółek SP. Nie było więc w tym projekcie ustawy nic takiego, co mogłoby budzić jakieś większe opory lub kontrowersje, przynajmniej z punktu widzenia zdecydowanej większości Polaków.
Tylko co z tego, skoro PO i PSL nie chciały o tym projekcie „ustawy antykuwetowej” nawet dyskutować! Przez niemal rok był on przerzucany – jak gorący kartofel – z jednej sejmowej komisji do drugiej i pokrywał się kurzem, a w końcu w styczniu 2024 r. został odrzucony i to nie głosami posłów PIS lub Konfederacji (jedni i drudzy wstrzymali się od głosu), ale zasiadających w komisji polityków PO i PSL! Czyli projekt nie trafił nawet pod obrady Sejmu, przepadł już w przedbiegach w kolejnej komisji sejmowej! I to przepadł nie 1 lub 2 głosami! Bodaj wszyscy członkowie PO i PSL w tej komisji (było to chyba 19 osób) zagłosowali przeciwko projektowi! A kto był w ogóle największym przeciwnikiem odpolitycznienia władz spółek SP? W PO oczywiście Kropiwnicki, a w PIS… Suski. Dwaj bracia-bliźniacy. Ich zdaniem (a także zdaniem większości polityków PO i PSL) przyjęcie tej ustawy spowodowałoby m.in. niewyobrażalny chaos kadrowy w spółkach SP i osłabienie kontroli nad tymi firmami ze strony ministerstwa aktywów państwowych, którego wiceszefem jest… Kropiwnicki. Tak, tak! Zwolnienie jakiegoś działacza PO zasiadającego w radzie nadzorczej np. Orlenu, PZU lub PGE i zastąpienie go bezpartyjnym fachowcem mogłoby doprowadzić do gigantycznego zamieszania, olbrzymich strat, a nawet zagrozić funkcjonowaniu państwa!
Podobno partia Hołowni przygotowała już nowy, poprawiony projekt tej ustawy. I on też trafi do sejmowej komisji, której członkowie będą przez wiele miesięcy udawali, że żaden projekt ustawy do nich nie trafił, a w końcu za rok uznają, że z jakichś powodów nie mogą rekomendować Sejmowi jego przyjęcia i on też zostanie uwalony. Znów głosami posłów PO i PSL… I zapowiadane rychłe zmiany w ministerstwie aktywów państwowych (w ramach rekonstrukcji rządu) niczego tu nie zmienią! Może i Kropiwnicki pójdzie wkrótce w odstawkę, ale jeśli nowym szefem ministerstwa zostanie Grabiec (a takie właśnie słychać plotki), to szansa na przegłosowanie tego projektu w Sejmie będzie „mniejsza niż zero”… Bo Grabiec nie po to przejmie ten resort, by odpolitycznić spółki SP! Tylko po to, by wzmocnić kontrolę nad nimi ze strony rządu! A jak się wzmacnia kontrolę nad spółkami? Wciska się do nich na chama partyjnych nominatów! Miernych i biernych, ale za to wiernych…
I mam tu wielki żal do Tuska… Bo Kropiwnicki Kropiwnickim, ale o losach ustawy odpolityczniającej władze spółek SP decyduje nie ten złodziej Kropiwnicki lub lokalni działacze PO i PSL, tylko właśnie Tusk i władze krajowe PO! Gdy im na czymś bardzo zależy, potrafią (a przynajmniej kiedyś potrafili) działać szybko i zdecydowanie. A wszelkie działania mające na celu odpolitycznienie spółek SP nie tylko są przez nich blokowane lub paraliżowane, ale nawet wokół tego tematu panuje swoista zmowa milczenia! To że czołowi politycy PSL tak postępują – nie dziwota. Oni dla koryta są gotowi poświęcić wszystko, mają to w swoim chłopskim DNA. Ale dlaczego tak postępuje Tusk i wierchuszka PO?! Może mi ci z Was, którzy na wszelką krytykę Tuska i PO reagują alergią lub agresją, wytłumaczą, czym oni się kierują w tym blokowaniu odpolitycznienia spółek SP! No powiedzcie mi, ciemniakowi i ignorantowi, jakie korzyści ma Polska i miliony Polaków z tego, że setki działaczy PIS zostały zastąpione setkami działaczy PO i PSL! Że tak jak w czasach „dobrej zmiany” legitymacja partyjna lub pokrewieństwo z prominentnymi politykami są często podstawową rekomendacją przy obsadzaniu zarządów i rad nadzorczych spółek SP…
Nie znacie odpowiedzi? No to skoro jej nie znacie, to może się przynajmniej nad tym zastanówcie! Ja Wam powiem, dlaczego Tusk i PO nie spełniają tej swojej wyborczej obietnicy. Bo dla nich też – podobnie jak dla PIS – ważniejsze jest dobro własnej partii, a nie dobro ogółu Polaków! W ich przekonaniu władza PIS była koszmarem nie dlatego, że była fatalna dla kraju i obywateli, tylko dlatego, że nie była władzą PO! To był podstawowy mankament władzy Kaczyńskiego! Tusk, podobnie jak do niedawna Kaczyński, musi jakoś wynagradzać swoich partyjnych pretorianów. A liczba atrakcyjnych posad w ministerstwach i ważnych instytucjach jest przecież ograniczona i trzeba w dodatku uwzględniać także roszczenia koalicjantów. Im wyższe działacze aktywu partyjnego zajmują stanowiska i im większe mają z tego tytułu profity, tym ich lojalność względem partii i jej przywódcy jest większa. I ten mechanizm się nie zmienia, bez względu na to, czy w Polsce rządzi lewica, prawica czy liberałowie… Hasła odpolitycznienia spółek i zatrudniania fachowców zgodnie z ich kompetencjami zawsze budzi wielkie społeczne emocje i świetnie nadaje się w do kampanii wyborczych. Politycy PSL tym hasłem nie szermują, bo wiedzą, że wzbudziłoby to tylko lawinę kpin, oburzenia i przypomnień, co oni wyprawiali w przeszłości. Ale co 2-3 lata temu szkodziło zaryzykować politykom PO lub Lewicy… A nuż się uda nabrać na tę obietnicę kilkaset tysięcy wyborców.
Można domniemywać, że kolejna „ustawa antykuwetowa” w końcu będzie jednak procedowana w Sejmie i zostanie nawet przyjęta. Wiecie kiedy? W 2 połowie 2026 r. lub w 2027 r. Czyli wtedy, gdy PO będzie już miała niemal pewność, że straci władzę, a więc i tak szlag trafi te wszystkie synekury. Wtedy politykom PO przypomni się ich własna obietnica sprzed 2 lat! I jeszcze będą się chwalić tym, że im się przypomniała! Przed wyborami będą chcieli pokazać swoim naiwnym wyborcom, jacy to oni są przyzwoici, propaństwowi i przeciwni traktowaniu tysięcy atrakcyjnych posad w spółkach SP jak politycznych łupów. A przy okazji będą chcieli utrudnić działaczom PIS i Konfederacji zasiadanie we władzach tych spółek w przyszłości.
„Alfons” prawdopodobnie – pod byle pretekstem – zawetuje tę ustawę lub odeśle ją do TK, w którym ona będzie latami leżeć i czekać na rozpatrzenie. Ale gdyby „ustawę antykuwetową” przyjęto np. rok temu, to „główka prącia Prezesa” nie miałby żadnego powodu, by ją wetować lub wysyłać do TK. Ściągnąłby w ten sposób na siebie wściekłość milionów Polaków, a do zyskania nie miał właściwie nic. Zapewne większość posłów PIS i Konfederacji też nie zagłosowałaby za odrzuceniem tego projektu, bo oni też nie chcieliby się narazić na gniew wyborców. I z tego samego powodu również Kosiniak-Kamysz oraz jego partyjni kumple musieliby poprzeć projekt Polski 2050. Ze wszystkich obietnic składanych przez Tuska i PO w 2023 r. ta wydawała się jedną z najłatwiejszych do spełnienia! Właśnie przez to, że wychodziła naprzeciw społecznym oczekiwaniom i każde kontestowanie przez jakieś partie lub polityków celowości odpolitycznienia spółek niosłoby ze sobą duże ryzyko utraty poparcia wyborców. To znaczy nam – wyborcom PO – tak się wydawało! Bo dla polityków PO i PSL wywiązanie się z tej obietnicy było nie do przełknięcia… Piętnowali okupowanie przez PIS-dzielców stanowisk we władzach spółek nie dlatego, że to było fatalne dla tych spółek i dla ogółu społeczeństwa, tylko dlatego, że chcieli zająć miejsce tych PIS-dzielców.
W końcówce 2024 r. głośno było o politycznym desancie na władze Totalizatora Sportowego, m.in. na kilkanaście stanowisk jego dyrektorów regionalnych. Zajęli je w zasadzie wyłącznie ludzie wybrani wyłącznie wg klucza partyjnego. Jeśli nie byli to nawet czynni politycy lub działacze PO, PSL lub Lewicy, to byli blisko z tymi partiami związani. A afera w TS to przecież tylko wierzchołek góry… Afera wybuchła, bo w TS po prostu przegięto pałę, nie zadbano nawet o pozory uczciwości i transparentności konkursów oraz nominacji. Kropiwnicki i jego dwaj kumple – były już prezes TS Krzemień oraz były wiceprezes TS Gawryszczak – poczuli się zbyt pewnie i obsadzili te stanowiska „na rympał”. A potem ci nowi dyrektorzy regionalni TS zatrudnili z kolei swoich znajomych, krewnych lub ludzi wg politycznego klucza. I pies z kulawą nogą by się o tym nie dowiedział, gdyby nie ci wredni dziennikarze Onetu… A o ilu politycznych nominatach we władzach spółek SP my nie wiemy?! W koncernach paliwowych i energetycznych, bankach, agencjach rolnych, holdingach górniczych, potentatach na rynku ubezpieczeń itp. Jest ich cała armia! Skąd to wiem? Ano stąd, że gdyby chodziło tylko o kilkadziesiąt lukratywnych etatów, to by politycy PO (wespół z politykami PSL i Lewicy) już dawno – dla świętego spokoju – zmienili przepisy i odpolityczniliby te wszystkie spółki SP. Skoro tego nie robią, to widać obecny stan rzeczy jest zgodny z ich partyjnym interesem. Tyle że z naszym interesem nie jest zgodny…
Wszyscy już mamy powyżej dziurek w nosie traktowania nas jak stada baranów, także przez obecną władzę. Działacz partyjny zostaje zatrudniony we władzach spółki SP, samorządowej lub komunalnej i od razu słyszymy, że jego przynależność do danej partii albo spokrewnienie z jakimś politykiem nie miały żadnego znaczenia, że to po prostu świetny fachowiec. Widać ci, których pokonał w rywalizacji o to stanowisko, to byli gorsi fachowcy… Wiadomo zresztą przecież, że fachowcy z legitymacją partyjną to są najlepsi fachowcy! Dziwne jest tylko to, że ci rzekomo świetni fachowcy nie mogą jakoś znaleźć zatrudnienia w sektorze prywatnym, w którym zarobki są przecież znacznie wyższe. Niemal zawsze lądują na naszym garnuszku…
Dziękuję za uwagę. I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…
Jacek Bohdanowicz (vel Jacek Awarski/Nikodem/Winiarski)
z 12 lipca 2025r
A ciut wcześniej:
PIS-dzielcy nie mają żadnej wizji przyszłej Polski. Oni mają tylko wizję posłusznego spełniania woli Kaczyńskiego, zawłaszczania państwa i swojego indywidualnego trwania przy korycie. Do tego już się przyzwyczailiśmy, co nie znaczy oczywiście, że to zaakceptowaliśmy. I w tym naszym życiu nienawiścią do PIS, w takim pewnym amoku i desperacji uważaliśmy (a wielu z nas uważa do dziś), że politycy PO są całkowitym przeciwieństwem PIS-dzielców. A to nieprawda! Wielu czołowych polityków PO i duża część ich aktywu partyjnego pod wieloma względami niemal niczym nie różni się od PIS-dzielców lub PSL-owców! Są podobnie zachłanni na władzę i pieniądze, skupieni wyłącznie na swoich karierach, cyniczni i nieudolni. Oni werbalnie walczą z PIS nie tyle po to by uratować Polskę przed całkowitą destrukcją i PIS-owskim fundamentalizmem, ile rywalizują z PIS-dzielcami o tę samą władzę, stanowiska i przywileje! Antypisizm wielu polityków i działaczy PO nie ma nic wspólnego z patriotyzmem, troską o dobro wspólne i przyszłość państwa. Już widzę to niedowierzanie i złość niektórych z Was po przeczytaniu tych słów… Jacek Awarski
a niżej kolejny z 17-go lipca
CHOWANIE GŁOWY W PIASEK, CZYLI JAK PRZEGRAĆ POLSKĘ…
Jeden z moich znajomych na Facebooku (tych dalszych znajomych, z którymi kontakt mam bardzo sporadyczny), napisał kilka dni temu w swoim poście, że wszyscy ci, którzy atakują PO, to zwykli kretyni. No i po tym stwierdzeniu nastąpiło już tradycyjne uzasadnienie owej tezy. Tym mianowicie, że to tylko Tusk i PO stoją na drodze odzyskania przez Kaczyńskiego władzy, faszyzacji kraju, wyjściu Polski z Unii itd. Ponieważ ten post mojego znajomego ukazał się kilka godzin po moim ostatnim tekście „Zmiana warty przy korycie”, więc te słowa o kretynach wziąłem także do siebie. A może nawet to przede wszystkim mnie miał ten mój znajomy na myśli! Jeśli tak, to jakoś szczególnie się tym nie przejąłem. Nie dlatego, że tego znajomego lekceważę lub go nie szanuję. Przeciwnie, jest to człowiek, który w czynnej walce z PIS zasłużył się znacznie bardziej niż zdecydowana większość z nas. I również nie dlatego, że całkowicie nie zgadzałem się z tym, co on w tym swoim poście napisał. Zgadzam się niemal ze wszystkim! Tylko z tym nazywaniem kretynami tych z nas, którzy ośmielają się dziś krytykować PO i rząd zgodzić się nie mogę.
Inny mój znajomy z Facebooka w bardzo agresywny sposób zarzucił mi po moim ostatnim poście, że wykonuję krecią robotę i zamiast pisać o PIS lub o ekscesach nazisty Brauna, zajmuję się wciąż wadami, błędami i nijakością obecnej władzy. Tu już taki wyrozumiały i tolerancyjny nie byłem. Odpisałem temu gościowi, że byle tępak nie będzie mi dyktować, o czym mam pisać posty, a o czym nie pisać. Skoro jego zdaniem Braun jest tak pilnym i atrakcyjnym tematem, to czemu sam nie napisze o nim posta?! Zasugerowałem, że widać sam nawet kilku zdań na krzyż sklecić nie potrafi i szuka frajera, który go w pisaniu postów wyręczy. A potem wyjebałem go ze znajomych i zablokowałem.
No i wychodzi na to, że znów piszę felieton o PO i jej twardym elektoracie, a nie o PIS. I obawiam się, że będzie się tak działo dość często, bo moje pisanie felietonów o PIS zdaje się chyba tylko psu na budę. Przynajmniej obecnie, gdy jedne wybory są już za nami, a do następnych zostało dość sporo czasu. Pewnie 85% czytelników moich postów to wyborcy PO, pozostałe 15% to sympatycy Lewicy i Hołowni, no i jakieś PIS-owskie lub konfederackie trolle. Jaki jest więc sens, bym nadal – tak jak w czasach „dobrej zmiany” – pisał wciąż o aferach PIS-dzielców, ich przestępstwach, głupocie, zakłamaniu i nieudolności? Przecież my wszyscy o tym doskonale wiemy! Jest mało prawdopodobne, bym swoimi postami – pisząc tylko o PIS lub Konfederacji – przekonał kogoś wahającego się do popierania Tuska, PO i obecnego rządu. To nie PIS jest dziś moim największym zmartwieniem, bo oni zachowują się dokładnie tak samo, jak zachowywali się w ostatnim 15-leciu! Po przegranej Rafała moje pisanie o nich stało się więc jedynie sposobem na rozładowanie negatywnych emocji. Ja doskonale wiem, że większość z Was chce, bym nadal pisał o PIS-dzielcach, widzę to wyraźnie po zasięgach moich felietonów. Te poświęcone PIS-dzielcom mają po ok. 1-1,5 tys. udostępnień, a te poświęcone działaniom rządu i PO (ostatnio było ich kilka) nie przekraczają 400-500 udostepnień. Po prostu dużo chętniej (i uważniej!) czyta się teksty o znienawidzonych wrogach, bo czytelnik identyfikuje się z ich treścią i dają mu one poczucie solidarności z osobami takimi jak on. No i ich lektura umożliwia mu rozładowanie własnych negatywnym emocji. Dużo trudniej czyta się natomiast posty krytykujące własny rząd lub partię, którą się od wielu lat popiera, jej czołowych polityków, ale także wyborców, którzy nie chcą dostrzec wad i błędów tych polityków.
Dziś największym niepokojem napawają mnie nie bandziory Kaczyńskiego lub Konfederacja, tylko nasz własny rząd, PO i rozłamana na pół Lewica! Ale też dziś mam już 100-procentową pewność, że o wyniku wyborów w 2027 r. nie zdecyduje wcale to, czy PIS będzie wtedy potężne czy nie. PIS za 2 lata będzie takie, jakie jest dziś! No, chyba że wcześniej Kaczyński wykituje i dojdzie tak do wielkiej wojny i rozłamu. O wyniku wyborów zdecyduje jednak to, jaki będzie przez te najbliższe 2 lata nasz rząd, PO i inne partie koalicyjne (głównie Lewica). Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że gdyby wybory odbywały się za np. 2-3 miesiące, to powrót Kaczyńskiego do władzy byłby niemal pewny. I to nie PO byłaby w stanie go przed tym powstrzymać, tylko ewentualny brak ich porozumienia z Konfederacją! Skoro obecnie – pomimo dramatycznego spadku poparcia dla Polski 2050 i PSL – PO wcale nie osiąga w sondażach znaczących wzrostów, to trudno przypuszczać, by w 2026 lub 2027 r. nastąpił jakiś cud i PO była w stanie nawiązać równorzędną walkę z aż 3 prawicowymi formacjami. Sytuacja Tuska i PO będzie coraz trudniejsza, a nie coraz łatwiejsza! W takich krajach jak Polska partie sprawujące władzę mają prawie zawsze pod górkę, szybko się zużywają i na tle aktywnej, agresywnej i wyrazistej opozycji tracą poparcie społeczne. Ktoś, kto tego nie dostrzega, zachowuje się jak typowy struś chowający łeb w piasek i łudzący się, że zagrożenie samo przeminie lub że tego zagrożenia w ogóle nie ma! Jest to postawa nie tylko głupia, krótkowzroczna i niefrasobliwa, ale wręcz samobójcza… Wystarczy przypomnieć sobie, jak niegdyś skończyły się rządy AWS, potem SLD, a potem koalicji PIS z LPR i Samoobroną.
Jeśli PO chce zachować realne szanse na utrzymanie się przy władzy po wyborach w 2027 r. musi się radykalnie zmienić. Ra-dy-kal-nie! To jest warunek podstawowy! Musi stać się partią wyrazistą, bo dziś taką na pewno nie jest! Poza Tuskiem, Trzaskowskim, Giertychem, Sikorskim i jeszcze kilkoma innymi politykami (np. Sienkiewicz, Szczerba) trudno tam znaleźć kogoś naprawdę wyrazistego i sprawczego. A o charyzmie wolę się już w ogóle nie wypowiadać… I nie mamy co się pocieszać, że także w PIS ze świecą szukać polityków charyzmatycznych. Oni też nie mają zbyt wielu polityków wyrazistych, ale za to cały ich przekaz jest piekielnie wyrazisty! A przekaz PO taki nie jest i to od dawna! PO zastygła w tym swoim przekazie na byciu jedyną alternatywą dla PIS. Przegrana Rafała pokazała jednak, że to dużo za mało… I nie da się dojechać do wyborów w 2027 r. tylko na straszeniu powrotem Kaczyńskiego do władzy. Bo o wyniku tych wyborów znów zdecydują ludzie młodzi, a wielu z nich już dziś słabo pamięta to, co wyprawiało PIS przez 8 lat swoich rządów! Duża część twardych wyborców PO nie chce tego jednak przyjąć do wiadomości. Wypisują bzdury, że skoro ktoś krytykuje Tuska, PO lub rząd, to znaczy, że chce powrotu PIS do władzy! Jest to sposób rozumowania 10-latka lub kompletnego debila. Nie mam już siły ani ochoty chandryczyć się z takimi ludźmi i przekonywać ich, że nie jestem nosorożcem. Oni potrafią myśleć tylko dniem dzisiejszym, interesuje ich tylko to, co tu i teraz. A ja myślę o tym, co będzie za 2 lata.
PO musi stać się partią waleczną, zdecydowaną w działaniach, skuteczną, pracowitą, wiarygodną i bliską obywatelom. Musi stać się partią ludzi pokornych i skupionych na działaniu dla dobra społeczeństwa, a nie własnych korzyści politycznych! I musi się taka stać szybko, a nie na kilka miesięcy przed wyborami w 2027 r. I prawdziwym kretynem, ślepcem lub naiwniakiem jest ten, kto tego nie dostrzega! A rzeczywista naprawa lub zmiana musi się zacząć od zdiagnozowania własnych błędów, braku kompetencji lub nieprawidłowości i determinacji, by ich uniknąć w przyszłości. I też tylko kretyn tego nie wie… Skoro politycy, którym brakuje kompetencji lub motywacji do pracy, którzy popełniają kardynalne błędy sami nie są w stanie tego dostrzec, to ktoś to musi zrobić za nich… Ale na pewno nie zrobią tego fanatyczni i bezkrytyczni wyborcy tych polityków, którzy wciąż rozpamiętują tylko to, że Tusk wrócił do Polski (choć nie musiał) i odsunął PIS od władzy. Oni są często bardziej „ślepi” i „głusi” niż politycy PO…
Jesteśmy świeżo po dotkliwej porażce w wyborach, które były w zasadzie nie do przegrania. Winnych porażki oczywiście nie ma, a jak już trzeba kogoś koniecznie wskazać, to się wskazuje na fałszerstwa wyborcze lub grzechy koalicjantów, głównie Hołowni. I to też jest typowe chowanie głowy w piasku! Żadnej rzetelnej analizy porażki, żadnej refleksji… Gdy po tej nieszczęsnej debacie w Końskich napisałem, że Rafał wypadł w niej dużo poniżej oczekiwań, to sporo osób się na mnie oburzyło… Bo ich zdaniem Rafał wypadł świetnie i wygrał debatę zdecydowanie! A przecież ja i tak byłem bardzo subtelny oraz wyrozumiały, bo właściwie powinienem był wtedy napisać, że Rafał wypadł po prostu kiepsko. Tym, którzy tak się na mnie wówczas oburzyli, napisałem, że sami się przekonają, gdy zobaczą, co na temat debaty powiedzą komentatorzy polityczni i eksperci od marketingu politycznego. I od razu pojawiły się komentarze kilku takich „mądrych inaczej”, którzy stwierdzili, że wszyscy zawodowi komentatorzy i eksperci to zwykli symetryści lub tacy, co formułują swoje opinie pod dyktando tych, którzy ich zatrudniają. Reasumując: Rafał wypadł świetnie i zdeklasował innych kandydatów, a ci, którzy to kwestionują, to są albo głupki, ale PIS-owscy trolle. Prawdziwymi głupkami okazali się jednak ci, którzy wtedy tak twierdzili! Nie potrafili odróżnić tego, co widzieli w trakcie debaty, od tego, co bardzo chcieliby zobaczyć! Po porażce Rafała nawet politycy PO przyznawali, że jego występ był słaby, że został źle oceniony przez widzów i stał się początkiem całego pasma nieszczęść.
Dziś cała „siła” PO, niemal całe ich poparcie w społeczeństwie, opiera się na przeświadczeniu, że jest to partia z gruntu antypisowska i stanowi jedyną alternatywę dla rządów PIS i Konfederacji. Dla wielu z nas to wystarczająco dużo, ale to zdecydowanie za mało, by wygrywać wybory! Nikt już nie ma złudzeń, że dotrzymają swoich najważniejszych obietnic wyborczych. Nawet gdyby chcieli to zrobić, to albo któryś z koalicjantów storpeduje ich poczynania, albo zawetuje je „Alfons”. Nikt również nie łudzi się już, że PO jest dziś partią skuteczną w rządzeniu. Przez niemal 2 lata udowodnili wielokrotnie, że pod wieloma względami są większymi nieudacznikami niż PIS-dzielcy. Ten prawdziwy festiwal nieudolności, braku odpowiedzialności, bierności i zwykłego tchórzostwa władzy, jaki od 1,5 roku obserwujemy przy okazji kolejnych ekscesów Brauna jest wprost porażający, destrukcyjny i kompromitujący dla państwa! Gdyby dziś rządziło PIS, a ten faszystowski pojeb był ich przeciwnikiem politycznym i wywijał takie numery, to już od dawna toczyłoby się przeciwko niemu kilka procesów karnych. I nie da się w tym przypadku zwalić winy na żadnego Hołownię lub Zandberga, bo cała wina spada na ministrów PO, a nie partii koalicyjnych!
A przecież takich przykładów szokującej nieudolności i braku sprawczości polityków PO można wymienić dziesiątki. Tuż po odsunięciu PIS od władzy większość sejmowa powołała do życia aż 3 śledcze komisje sejmowe. To miał być wyraźny sygnał dla własnych wyborców, że obietnice o szybkim i surowym ukaraniu PIS-dzielców zostaną zrealizowane. To miał być spektakularny pokaz dobrej woli i determinacji nowej władzy! Specjalnie chciano ten proces rozliczania PIS-dzielców toczyć w obecności mediów, a nie w zaciszu prokuratorskich gabinetów, by jak najwięcej obywateli miało możliwość poznać ogrom przestępstw czasów „dobrej zmiany”. I co z tego wyszło? Jedno wielkie gówno, którego smrodu nie czują tylko najtwardsi wyborcy PO! Nie chce mi się opisywać tej farsy, tego ciągłego wzywania świadków, niestawiania się świadków, arogancji i tupetu tych świadków, których jakimś cudem udało się przesłuchać (np. Sobonia, Wosia lub Pogonowskiego), jałowych pyskówek w trakcie posiedzeń… Nie potrafili Obajtka doprowadzić na przesłuchanie, choć ten prowadził wtedy w najlepsze kampanię wyborczą. Przez 1,5 roku nie byli w stanie przesłuchać Ziobry.
A już szczytem absurdu lub groteski było blokowanie przez rok członkom komisji ds. Pegasusa dostępu do materiałów CBA przez szefową CBA powołaną przecież przez Tuska (na wniosek Siemoniaka)! Jak to, kurwa mać, mamy nazwać? Czy to tylko głupota i nieudolność PO-wców, czy jednak sabotaż lub dywersja?! I winy za te skandaliczne działania też nie da się zrzucić na Zandberga, Hołownię lub Kosiniaka-Kamysza! Nie da się również zrzucić winy na „główkę prącia Prezesa”, bo dzięki porażającej nieudolności członków komisji śledczych on nawet nie musiał nikogo z PIS-dzielców ułaskawiać! A afera Bielana i NCBR-u? A afera „willa plus”? A afera w Elektrowni Ostrołęka, maga afery w Orlenie i dziesiątki innych afer PIS?! Czy ktoś z Was słyszał, by w sprawie którejś z tych afer były jakieś szanse na rychłe rozpoczęcie się procesów sądowych? A może chodzi właśnie o to, byśmy my o tych aferach zapomnieli… I co, mamy udawać, że tego nie widzimy lub że jesteśmy zadowoleni? Mamy milczeć?! A może mamy głosić wielkie sukcesy rządzących w rozliczaniu setek afer PIS-dzielców?!
Gdy się to wszystko zbierze do kupy, to coraz trudniej wierzyć w ten rzekomy antypisizm polityków PO! Wygląda raczej na to, że PO sama zbudowała mit o swojej bezpardonowej wojnie z PIS i trwanie tego mitu to do dziś jedna z nielicznych rzeczy, która im się udała… Politykom PO brakuje jednej fundamentalnej cechy, która jest konieczna do prowadzenia wojny totalnej z takim przeciwnikiem jak PIS. Chodzi o nienawiść do wroga i chęć odwetu. My mamy jej aż w nadmiarze, a politycy PO nie! Oni co najwyżej – by zadowolić własny twardy elektorat – tę nienawiść udają i od lat wciąż manifestują. Tylko że to czyny, a nie słowa są ważne…
Nie wiem, jak Wy, ale ja już wiele razy zastanawiałem się, jakbym ja się zachował, gdybym był posłem PO i gdybym regularnie spotykał np. na korytarzu sejmowym takiego Mateckiego, Czarnka lub Goska… Jak długo bym wytrzymał, by nie dać każdemu z nich w pysk i nie wykrzyczeć im w oczy, jak bardzo ich nienawidzę i nimi gardzę? Dzień? Tydzień? Miesiąc? Przecież ja wiem, że gdybym już musiał wdać się w jakąś wymianę zdań z Kaczyńskim, Błaszczakiem lub Ziobrą, to bym swoją wypowiedź zaczął od słów: „słuchaj, kanalio” albo „słuchaj, skurw*synu”… I nie miałby dla mnie żadnego znaczenia jakiś savoir-vivre ani to, że jesteśmy w Sejmie, czyli naszym wspólnym miejscu pracy. W tym momencie robię cięcie. Cdn.
Dziękuję za uwagę. I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…
Jacek Bohdanowicz (vel Jacek Awarski/Nikodem/Winiarski)
(koniec rozdziału)